Od pierwszych dni stycznia z różnych miejsc Polski dobiegają informacje o wykryciu korekty licznika podczas kontroli drogowej prowadzonej przez policję. Ujawnione dotąd korekty liczyły od 2 tys. do nawet 400 tys. km.
Prowadzone kontrole na pewno ukrócą ten proceder na terytorium naszego kraju, jednak na pewno całkowicie go nie wyeliminują. Dopóki pojazdy importowane do Polski będą miały zatajoną przeszłość dopóty problem będzie istniał.
Baza danych jest, ale pojazdu importowanego nie sprawdzisz
Okazuje się, że poszczególne kraje europejskie troszczą się o bezpieczeństwo i stan techniczny pojazdów, ale tylko do momentu, kiedy poruszają się one po terytorium ich kraju.
W momencie przekroczenia granicy, ich dane wcześniej widniejące w bazie stają się niedostępne dla obcokrajowców. Dotyczy to np. pojazdów z Niemiec.
“Stan licznika każdego samochodu w ramach UE powinno się sprawdzać w jednej bazie. Rozwiązałoby to problem z cofaniem licznika przy imporcie”
- takie wypowiedzi użytkowników można znaleźć na rodzimych portalach publikujących kolejne informacje o wykryciu cofnięcia licznika podczas kontroli policji.
Powiedzmy szczerze, że zatajanie informacji o stanie technicznym pojazdów, niewiele ma wspólnego z ochroną danych osobowych i RODO - takie właśnie argumenty podnoszone są przy ograniczeniach dostępu do danych.
Mają na celu przede wszystkim ułatwić sprzedaż samochodu za granicę. Tak, aby się go po prostu pozbyć i zataić skalę procederu pozbywania się wyeksploatowanych i przestarzałych technicznie pojazdów, które m.in. trafiają do Polski. Cofanie liczników to tylko ułamek patologii, na której dorabiają się nie tylko nieuczciwi sprzedawcy, ale również kraje eksportujące na wielką skalę takie pojazdy.